Mieszczuch7 Mieszczuch7
349
BLOG

Czy jesteśmy 9 milionami analfabetów, którzy nie potrzebują zmiany Konstytucji?

Mieszczuch7 Mieszczuch7 Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Przybywający do Warszawy nasi rodacy mieszkający w różnych oddalonych od niej miejscach i cudzoziemscy turyści zachwycają się Starówką i Traktem Królewskim, a ja chciałbym, by tak samo zachwycali się naszym odbudowanym Państwem, naszą Konstytucją 3. Maja i rozkwitającą polską demokracją. To, co w tym przeszkadza, to podważanie, niepewność tych wartości, brak poczucia dumy z obecnej Konstytucji i urządzenia naszej dzisiejszej demokracji.  Dlaczego nie mielibyśmy tego zmienić?

Prezydent, choć zaskoczył propozycją rozpoczęcia już konkretnej pracy nad zmianą Konstytucji i przeprowadzenia referendum konsultacyjnego swoje zaplecze polityczne, to może być pewien poparcia dla tej idei większości parlamentarnej. Zresztą politycy wszystkich opcji w różnych momentach wcześniej opowiadali się za koniecznością zmian w Konstytucji, byli też co do zasady za referendami.

Diabeł tkwi w szczegółach. Podstawowy kontrargument dotyczy wyboru terminu. W czwartek, 8 czerwca, podczas spotkania z marszałkami Sejmu i Senatu prezydent potwierdził wolę przeprowadzenia referendum 11 listopada, jednak marszałek Stanisław Karczewski ocenił, że to nie najlepszy termin, bo nakładałby się na obchody 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. To jest problem podnoszony również przez polityków mniejszości parlamentarnej i Państwową Komisję Wyborczą, obawiających się trudności w zachowaniu ciszy wyborczej. Moim zdaniem to jest argument ściśle polityczny, wypływający z obaw, że w tych dniach silniej zagrają patriotyczne, narodowe emocje w społeczeństwie, co stanowiłoby zagrożenie dla tzw. totalnej opozycji. Poza tym uważam ciszę wyborczą za instytucję sztuczną, absurdalną i nieskuteczną w dzisiejszej rzeczywistości. I zapewne nie jestem w tej opinii odosobniony.

Drugą podnoszoną kwestią jest połączenie w tej dacie również wyborów samorządowych. Kontrargumenty podnosi przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński: koszty ("ostatnie wybory samorządowe kosztowały ponad 290 milionów złotych, a sam tylko koszt dodatkowych urn na karty w referendum to około 30 milionów"), konieczność zatrudnienia podwójnych składów komisji - wyborczych i referendalnych (w ostatnich wyborach było trudno je skompletować), dodatkowych 200 (słownie: dwustu!) informatyków, a decyzja winna być szybka i zapaść do końca sierpnia (ze względu na konieczność przedstawienia przez PKW preliminarza budżetowego na 2018 rok). Odnoszę wrażenie, że PKW wynajduje trudności, problemy dla usprawiedliwienia własnej indolencji, czasem wbrew zdrowemu rozsądkowi, który mówi nam, że załatwienie dwóch spraw za jednym razem to oszczędność czasu, pracy, zatem i pieniędzy. Oczywista oczywistość, że lepiej jest wydać 300 + 30 mln, czy nawet 300 + 60 mln, jeśliby było trzeba, niż 2 x 300 mln. Skoro - co podnosi Hermeliński jako trudność nie do pokonania -  w wyborach samorządowych odmiennie niż w referendum nie głosuje się za granicą i na statkach morskich, różna jest też godzina otwarcia lokali wyborczych, to po prostu nie będzie robić się tam wyborów, tylko samo referendum, i nie będzie konieczności dostosowywania godzin otwarcia lokali. Samo przedłużenie czasu otwarcia lokali (w kraju) jednego dnia nie powinno stanowić większego problemu, niż ewentualność ich otwierania w innym terminie.

Kolejnym kontrargumentem jest to, że rzekomo nic nie wiadomo o tym, co ma być przedmiotem referendum. Tymczasem wiadomo, Prezydent mówił, że pytania referendalne mają dotyczyć trzech tematów: relacja między organami państwa, między silnym modelem prezydenckim z prezydentem wybieranym bezpośrednio a systemem kanclerskim z "ceremonialnym" prezydentem wybieranym przez parlament; regulacja kwestii gospodarczych, społecznych, np. ochrona Polaków przed takimi zamachami na nich jak podwyższenie wieku emerytalnego, dokonane wbrew nim przez rząd Donalda Tuska; element, w którym obecna konstytucja ewidentnie jest już przestarzała: kwestia relacji państwa polskiego ze światem zewnętrznym, z NATO, Unią Europejską, relacja między polskim prawem a prawem UE. Chodzi o konsultację, oddanie Polakom decyzji, w jakim kierunku powinien iść projekt konstytucji, zamiast stawiania ich przed koniecznością sankcjonowania gotowego projektu danej grupy polityków i tzw. niezależnych ekspertów. Komu to przeszkadza? Najgłośniej przeciw takiemu trybowi pracy wypowiadają się politycy lewicy.

Niedobrze w tym kontekście brzmi komentarz Hermelińskiego, że "jedyną korzyścią takiego połączenia wyborów i referendum, ale trudną w tym momencie do oszacowania, może być wyższa frekwencja, która jak podkreślił w Polsce czasami jest "kompromitująco niska". Czy ta - załóżmy - "jedyna korzyść" to mało? To jest moim zdaniem fundamentalna sprawa, by jak najwięcej obywateli wypowiedziało się w tym referendum i zagłosowało w wyborach samorządowych, nie sprawa jednej partii, ale sprawa państwowa, nas wszystkich.

Wroga referendum "GW" sączy taką narrację,  że Duda rzekomo ogłosił referendum jakby sam dla siebie, ponieważ "na własnej skórze odczuł, jak niewiele może osoba z najsilniejszym mandatem społecznym". Jeśli jednak Prezydent nie ma odpowiedniej do mandatu społecznego możliwości działania, to znaczy, że siła naszych głosów jest marnowana, słowem to jest w naszym interesie, bo dotychczas demokracja nie działała jak należy.

Do oponentów Prezydent mówi: "Za  [obecnie obowiązującą] konstytucją padło niecałe 6 mln 400 tys. głosów, przeciw (...) - ponad 5 mln. Ja w wyborach prezydenckich dostałem 8 mln 600 tys. głosów, więc mam mocny mandat społeczny do zainicjowania takiej debaty". Wymowny jest komentarz czytelnika "GW", podpisany nickiem "Ciap": "Nie ma się czym chwalić. Na tym polega demokracja, że głos analfabety liczy się tak samo co głos inteligentnego człowieka. Analfabetów w Polsce jest więcej niż inteligentów, dzięki temu jesteś prezydentem." Czy rzeczywiście jesteśmy 9 milionami analfabetów, którzy pozwolą sobie wmówić, że nie potrzebują zmiany Konstytucji, pozwolą sobie odebrać szansę na nową Konstytucję i nowe Państwo, z których moglibyśmy czerpać bezpieczeństwo, godność i dumę?

http://wyborcza.pl/7,75248,21812165,andrzej-duda-glosowalo-na-mnie-wiecej-osob-niz-na-konstytucje.html

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/prezydent-spotkal-sie-z-marszalkami-w-sprawie-referendum,747368.html

http://pkw.gov.pl/336_Wydarzenia/1/0/21493_Przewodniczacy_PKW_szanujemy_decyzje_Prezydenta_RP_w_sprawie_referendum_przeprowadzimy_je_11_listopada_2018_roku

http://pkw.gov.pl/336_Wydarzenia/1/0/21459_Przewodniczacy_PKW_w_Polsat_News_do_konca_sierpnia_musimy_wiedziec_jakie_sa_decyzje_w_sprawie_polaczenia_wyborow_samorzadowych_i_referendum

http://wyborcza.pl/7,75398,21930782,andrzej-duda-referendum-ws-uchodzcow-przy-okazji-wyborow-parlamentarnych.html

Mieszczuch7
O mnie Mieszczuch7

„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka