Z zamyślenia wyrwały mnie nerwowo wyrzucane słowa przez jakąś kobietę za moimi plecami, kiedy jechałem autobusem nr 111 z Pragi Południe do Śródmieścia. Przedpołudnie, pora, gdy nie ma dużego tłoku. Kobieta opowiadała komuś przez telefon komórkowy, jak to w poprzednim środku transportu miejskiego jakiś bezdomny ośmielił się śmierdzieć jej prosto w nos, a nawet coś jej odpowiedzieć, odezwać się! Głośno oburzała się na to, że taki woniejący bezdomny jeździ autobusem czy tramwajem, i zapowiadała, co to ona by z tym zrobiła...
Nie będę rozwodził się nad tą kobietą, dziwnie pozbawioną wrażliwości i instynktu opiekuńczego, nie o tę kobietę mi chodzi. Jest jakaś bezrozumna, zadufana w sobie, obojętna większość przeflancowanych do Warszawy chamów, która nadaje ton, której wydaje się, że oni są kimś lepszym niż jakiś tam bezdomny, że mają prawo do pogardy. Dzisiaj to mi chce się rzygać na myśl o tych wypachnionych paniusiach. I panach. Bo wczoraj, 1 grudnia, już odnotowano oficjalnie kolejne trzy przypadki wychłodzenia: w Małopolskim, Pomorskim i Warmińsko-Mazurskim. Dwóch mężczyzn nie żyje, dwuletnie dziecko walczy o życie. Kilka dni wcześniej zamarzł na śmierć 30-latek w Aleksandrowie Łodzkim, bo nie wiadomo czemu pił w jakiejś komórce z bratem. Znaleźli ich policjanci. Zwłoki zmarłego z wyziębienia bezdomnego w opuszczonej kamienicy przypadkiem znalazła kobieta, która miała szukać tam pamiątek po zmarłej matce.
Informacje medialne są zdawkowe. Nie wiemy, jakie są przyczyny bezdomności poszczególnych osób: jedni sami sobie zawinili, inni stali się ofiarami bezdusznych rodzin, instytucji czy nieszczęśliwego splotu okoliczności, są też i tacy, którzy sami wybierają bezdomność. Czy to może przydarzyć się i mnie? Czy mogą mnie zwolnić z pracy, a potem wyeksmitować za niepłacenie czynszu? Poćwiczcie wyobraźnię...
Dziennik.pl informował dwa dni temu o pięciu ofiarach mrozu:
"Na Dolnym Śląsku w przyczepie kempingowej zmarli mężczyzna i kobieta. Kolejną ofiarą jest 19-latek z pomorskiego. W Warszawie z wychłodzenia zmarł 41-letni mężczyzna. Piątą ofiarą jest 55-latek z zachodniopomorskiego."
Nie wiemy, ile tak naprawdę jest tych ofiar mrozu, bo jedne media mówią o czterech, inne o pięciu ogółem "w tym sezonie", a Rządowe Centrum Bezpieczeństwa podaje informację o łącznie siedmiu zgonach z powodu wychłodzenia w ciągu tylko ostatniego weekendu. Pewnie, jak co roku, zima i obojętność zabije znowu z setkę lub półtora bezdomnych...
Dwa tygodnie temu 42-letni mieszkaniec Będzina, kiedy znalazł na swojej klatce schodowej 60-letniego bezdomnego, skatował go na śmierć. Pewnie bezdomny nie chciał umierać z zimna, na dworze. Gdzie psa byś nie wygonił.
Lubię czasem zanucić sobie piosenkę Jana Kaczmarka "Do serca przytul psa". Powiedziałbym: do serca przytul bezdomnego człowieka!
Ubiegłej zimy byłem świadkiem tego, jak kierowca autobusu nr 188 jadącego przed południem z Okęcia w kierunku Centrum wysiadł specjalnie, by pomóc schorowanemu bezdomnemu wysiąść z pojazdu, wygramolić się z tobołkami po wysokich schodkach. Miałem jakiś czas w pamięci jego boczny numer i dokładną godzinę, miałem od razu o tym napisać, tak to zdarzenie wydawało mi się niecodzienne. Powinienem był napisać podziękowania dla tego kierowcy na ręce jego przełożonych, ale niestety wtedy jakoś czasu nie starczyło. Może gdybyśmy częściej pokazywali takie przykłady, gdybyśmy częściej sami podawali rękę bezdomnemu, to chamowata większość stopniałaby do jakiejś znikomej liczby, jakichś wyalienowanych jednostek?
