Mieszczuch7 Mieszczuch7
850
BLOG

Wiktor Niezbędny do czyszczenia Komorowskiego. Super i bez chemi

Mieszczuch7 Mieszczuch7 Polityka Obserwuj notkę 4

 

 

„Prezydent Bronisław Komorowski został nagrodzony w sobotę Super Wiktorem za całokształt działalności.(…) „Te wszystkie dokonania, które stoją za wręczonymi nagrodami, układają się w piękny obraz nas wszystkich.” (…) Prezydent przyznał, że nagroda za całokształt jest trochę tajemnicza.”[i

I to nie był wcale Prima Aprilisowy żart. Niektórzy z nas, a może nawet wielu, przyjęło tę wiadomość bez zdziwienia, bez irytacji czy sprzeciwu. Ot, towarzystwo wzajemnej adoracji nagradza się znowu… Typują kandydatów „zaprzyjaźnione” stacje telewizyjne, a zwycięzców wyłania Akademia Wiktorów składająca się z dotychczasowych laureatów, czyli z Komorowskiego, Komorowskiego …Tuska... i innych PO-wców. Cóż, ja należę jednak do tych ciągle zdziwionych. Wśród nas są tacy, którzy kojarzą tę nagrodę dla Komorowskiego głównie z dość w sumie niewinnymi  jego dokonaniami na polu ortografii polskiej, , mistrzowskimi popisami oratorskimi, osobistym wkładem  w demografię, budowaniem  mniej ponurego wizerunku Polski na świecie czy wreszcie ze szczególnymi osiągnięciami w dziedzinie żyrandologii stosowanej…  Ja mam poza tym wszystkim jeszcze inne skojarzenia, może dlatego że akurat czytam teraz „Z mocy nadziei” Wojciecha Sumlińskiego. W książce tej postać Komorowskiego przewija się w najbardziej przerażających i tajemniczych okolicznościach. Chodzi w szczególności o zapomnianą już dziś, a niegdyś opisywaną w mediach, tzw. „aferę marszałkową”.

Z zeznań  Pawła Grasia przed prokuratorem : „Sprawą zajęła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ponieważ marszałek Bronisław Komorowski poinformował mnie, że jeden z oficerów, z którymi się spotykał, może być powiązany z rosyjskim wywiadem - zeznał śledczym Paweł Graś. Szokujące zeznania posła PO w połączeniu z wcześniejszymi zeznaniami złożonymi w Prokuraturze Krajowej przez Bronisława Komorowskiego stanowiły informację o niebagatelnym znaczeniu: marszałek polskiego Sejmu z pełną świadomością spotykał się z dwoma oficerami WSI, odnośnie których podejrzewał, że jeden z nich może być powiązany z rosyjskim wywiadem. Co więcej, spotykając się z nimi marszałek - jak sam zeznał w Prokuraturze Krajowej - „wyraził zainteresowanie" wykradzeniem dla niego przez tegoż człowieka oraz drugiego z pułkowników, dokumentu stanowiącego najpilniej strzeżoną tajemnicę państwową Aneksu do Raportu Komisji Weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych!.”[ii] Jeden z tych dwóch oficerów, Tobisz, umarł w dziwnych okolicznościach.  Unikał on stawienia się w sądzie i konieczności składania zeznań pod odpowiedzialnością karną, a końcu „wybawiła” go od tego śmierć. Nie był on jedynym kluczowym świadkiem w tej sprawie, który dziwnie zamilkł na wieki. Sumliński uważa, że „Ten, kto był odpowiedzialny za tę śmierć, był świadom tego, jak niebezpieczne dla wielu ważnych ludzi może być stawiennictwo Tobisza w sądzie i pozwolenie na to, by go gruntownie przepytano. Byłem pewien, że nie odszedł z tego świata z przyczyn naturalnych. (…) Zatańczył się na śmierć. To wersja oficjalna.”[iii]

W tej sytuacji Komorowski mógł uniknąć stawiania się w sądzie, a cała sprawa mogła zostać wyciszona: ”Teraz, gdy nie ma już Tobisza i gdy niemożliwa jest konfrontacja, on sam i zapewne jego otoczenie będą próbowali zmarginalizować tę sprawę i nie dopuścić, by prezydent zeznawał.” Sumliński podejrzewał, że to było morderstwo, by przeszkodzić mówić Tobiaszowi,  ale na tym musiał poprzestać, nie mając na to żadnych dowodów. [iv] Jak to się stało, że Tobisz na swojej krętej drodze zderzył się z Komorowskim? „Gdy nastąpiła zmiana władzy, „Tobisz ścigany przez prawo", niczym w kreskówkach, błyskawicznie przemienił się w „Tobisza wzorowego obywatela", który poinformował swojego znajomego, marszałka Bronisława Komorowskiego, o rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Dalej sprawa potoczyła się już niczym śniegowa kula. Pułkownik Leszek Tobisz i pułkownik Aleksander Lichodzki na zmianę docierali do Komorowskiego, obiecując dostarczenie dowodów na rzekomą korupcję w komisji. Komorowskiemu było to na rękę, bo panicznie bał się swojej przeszłości i wiedział, że w Aneksie mogą znajdować się obciążające go informacje. Zdobycie Aneksu interesowało go zatem nie tylko dlatego, że był zadeklarowanym przeciwnikiem Komisji Weryfikacyjnej WSI, która była sztandarowym dziełem jego politycznych przeciwników z Prawa i Sprawiedliwości, ale przede wszystkim z troski o własny tyłek.”[v]

Trudno zgadnąć, jaki Komorowski miał plan na ratowanie się z opałów, w których się znalazł, ale z pewnością nie pomógł sobie przyznając w prokuraturze, że „wyraził zainteresowanie” propozycją pułkowników WSI., czyli „wykradzeniem tajemnicy państwowej”, czyli dokonaniem przestępstwa. „To zresztą nie jedyne szokujące zachowanie marszałka w tej sprawie. Początkowo przyznał się do niespełna trzech tygodni pokątnych spotkań z pułkownikami i twierdził, że jest tego pewien, bo wszystko notował w kalendarzu. Przyłapany na kłamstwie zmienił zeznania i ostatecznie przyznał, że spotkania trwały prawie dwa miesiące. Prokuratura potraktowała to jako rozwinięcie wcześniejszych zeznań, ale gdyby ktokolwiek inny tak rozwijał zeznania, miałby już zarzut prokuratorski.”[vi]

Trudno, wiedząc to wszystko, odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to się stało, że Komorowski w końcu dostał ten słynny Aneks w swoje ręce, gdy został prezydentem. I  jak to się stało, że został prezydentem ktoś, komu nie przeszkadzało wcześniej, że z pełną świadomością narażał na wyciek dokumentu stanowiącego tajemnicę państwową do rosyjskiego wywiadu? Cytuję: „Wczesnym przedpołudniem, 28 listopada 2008 roku w Prokuraturze Krajowej na ulicy Ostroroga w Warszawie pojawił się Paweł Graś. Późniejszy rzecznik rządu Donalda Tuska zapędzony do „narożnika" serią pytań wyznał śledczym, że Bronisław Komorowski, marszałek polskiego Sejmu, z pełną świadomością spotykał się z dwoma oficerami wojskowych służb tajnych, odnośnie których podejrzewał, że jeden z nich może być powiązany z rosyjskim wywiadem. Z zeznań samego Komorowskiego wynikało z kolei, że mimo takich podejrzeń „wyraził zainteresowanie" wobec oficerów zdobyciem dla niego w sposób sprzeczny z prawem dokumentu, stanowiącego najpilniej strzeżoną tajemnicę państwową - Aneksu do Raportu Komisji Weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych!”[vii]

W życiorysie Komorowskiego jest wiele białych plam. Sumliński wskazuje na jego powiązania takimi ludźmi jak generał Tadeusz Rusak, który był dowódcą kompanii czołgów w 1981 r. gotowym do pacyfikowania kopalni „Wujek”[viii] Niejasna jest rola Komorowskiego w działalności fundacji „Pro Civili”, w związku z którą śmierć poniosło kilka osób i bezpowrotnie zniknęły miliony publicznych pieniędzy. Dlaczego będąc ministrem obrony narodowej karał osoby sygnalizujące problemy w WAT[ix]? Komorowski przyznał też kiedyś w mediach, że umoczył znaczną kwotę inwestując  w jakąś piramidę finansową, ale nie udało się wyjaśnić ani jego nagłego wzbogacenia się, ani tego czy i jak odzyskał pieniądze… Bez skojarzeń z filmem „Dług” Krzysztofa Krazuzego…

Jednakże – jeśli wierzyć publikowanym sondażom - ciągle duży procent Polaków ufa prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu. Świetnie te wyniki skomentował kiedyś Romuald Szeremietiew , były wiceminister obrony, (całkowicie oczyszczony z korupcyjnych zarzutów po 9 latach procesów, zafundowanych mu właśnie przez Komorowskiego): "Czy można ufać komuś, kto jak Komorowski ustawicznie mija się z prawdą; kto twierdzi, że nie miał czasu nauczyć się angielskiego, bo w PRL siedział za kratami (przez miesiąc), chociaż przedtem w danych sejmowych podaje, że zna trzy języki? Czy można ufać komuś, kto ogłasza się jako doktor nauk, a następnie przez siedem lat nie jest w stanie napisać pracy doktorskiej?"

Szeremietiew przypomina też, że "Komorowski jest autorem kuriozalnej tezy, że Sowieci nie mieli w PRL swoich agentów, więc tym samym po rozpadzie ZSRR Rosja nie ma swojej agentury w Polsce". Jednocześnie zwraca też uwagę, "że zwycięstwa Komorowskiemu (w wyborach prezydenckich - przyp. red.) życzono w Moskwie". Teraz, po agresji Putina na Krym , Ukrainę, szczególnie mocno brzmią słowa Szeremietiewa, wypowiedziane w styczniu 2013 r. o polityce obronnej Polski, że mimo dużych nakładów finansowych przyjęto "nieodpowiedni model sił zbrojnych". - W zasadzie zrezygnowano z przygotowań do obrony kraju, np. zlikwidowano wojska obrony terytorialnej i nastawiono się na tworzenie sił do działań daleko od kraju . (…) Jeśli (…) siły zbrojne są w zapaści, koncepcja obrony oparta na fałszywych założeniach, a ludzie odpowiedzialni za obronność i przemysł obronny zachowują się tak, jakby nie dostrzegali zagrożeń, to wnioski są jednoznaczne.”[x]

 

 

 




[ii] Wojciech Sumliński, „Z mocy nadziei”, Wydawca: Wojciech Sumliński Reporter, Warszawa 2013, str. 15.

[iii] Tamże, str. 45

[iv] Tamże, str. 47

[v] Tamże, str. 53

[vi] Tamże, str. 56

[vii] Tamże, str. 56

[viii] Tamże, str. 63

[ix] Tamże, str. 70

[x] http://wiadomosci.onet.pl/kraj/szeremietiew-w-uwazam-rze-moskwa-zyczyla-zwyciestwa-komorowskiemu/9l5td

Mieszczuch7
O mnie Mieszczuch7

„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka