Mieszczuch7 Mieszczuch7
2726
BLOG

Perypetie kapitana Tuska

Mieszczuch7 Mieszczuch7 Polityka Obserwuj notkę 21

Ostatnie perypetie premiera Tuska przypomniały mi dowcip o kapitanie statku pirackiego. Płynął on sobie przez wzburzone morza i oceany, aż tu na przeciw ukazuje się statek towarowy, kapitan krzyczy, by mu przyniesiono czerwony kaftan i portki, a potem wzywa do bitwy, atakuje, dokonuje rzezi, bierze cenne łupy ku wielkiej uciesze załogi.  Sytuacja się powtarza i za każdym razem, gdy zbliża się taka potyczka, kapitan woła o czerwony kaftan i portki, potem zaś świętuje łatwe zwycięstwo. Któregoś spokojnego wieczoru jeden z marynarzy odważył się zagadnąć kapitana, dlaczego zawsze przed bitwą zakłada on czerwony kaftan i portki? Kapitan na to, że jak napadają na statek, to na czerwonym kaftanie i portkach nie widać plam krwi, więc przeciwnik myśli, że jest on nie do zranienia i upada na duchu. Z bliska zaś  jego ludzie widzą, że został ranny, ale pomimo to walczy jak gdyby nigdy nic i to podnosi ich ducha walki, tak że walczą wtedy jak dzikie lwy! Aż tu nagle oczom piratów ukazuje się  ogromny statek, wielokrotnie większy od ich statku, z olbrzymimi, lśniącymi groźnie z daleka armatami, a za nim jeszcze sześć kolejnych. Rozpoznają w nich brytyjskie statki wojenne, doskonale wyposażone. Niebo już robi się szare od dymu. Majtek woła z bocianiego gniazda, co robić? Kapitan rzuca rozkaz: - Dobra jest! Podajcie moje brązowe portki!

... Koniec dowcipów. Wszyscy spodziewali się, że wczorajsza sejmowa debata da Tuskowi i jego ludziom ostro popalić, przewidywali wiele pytań, ale chyba nikt nie przewidział, że to będzie aż tak mocny ostrzał, że będzie ich niemal dwieście! Spodziewali się, że debata może się przeciagnąć, że może nawet trwać osiem godzin..., ale nie przewidzieli, że może trwać godzin osiemnaście! Tego jeszcze w historii nie było! Zamiast gwiazdorskich uśmiechów i modnych, odprasowanych  garniturków (czyli metaforycznych czerwonych portek) ławy rządowe ledwie mieściły tłum bladych, sflaczałych, ponurych flei, to z wbitymi w ziemię, to z rozbieganymi oczami. Szukali tam gdzieś swojego zaginionego morale?  I gdzie ten dawny szpan, ten bajer,  ten świetlisty nimb sukesu? Majtek, lećże po te brązowe portki, piorunem!

Dla widzów tego spektaklu, najbardziej nawet niezorientowanych, jedno musi być oczywistą oczywistością: wszystkie najgroźniejsze  służby i instytucje państwa zostały totalnie ośmeszone przez jednego smarkatego biznesmena. Sądy i prokuratury okazały się marionetkami tańczącymi tak, jak im gazety zagrają.  Akurat w tym dniu, podczas tych obrad Sejmu udało się im podjąć decyzję o areszcie, trzymiesięcznym areszcie, niejakiego Marcina P. Jak na zamówienie! No, po prostu czysty przypadek!

Zabawą dla ludu są też te igrzyska: kto tu zostanie kozłem ofiarnym? Stawialiśmy na Seremeta? Tusk ciagle trzyma to sprawozdanie prokuratora generalnego, więc nie wiadomo tak do końca, ale czyż  jego okrutny atak na drżącą panią prezes UOKiK,  Małgorzatę Krasnodębską-Tomkiel nie wynosi jej właśnie na ołtarz ofiarny? Zawiniły wielkie stare capy, a poświęcą taką kózkę?

Śmieszne jest wspomnienie marzeń Czuchnowskiego, redaktora "Gazety Wyborczej", który oczekiwał natychmiastowych żądań głowy Tuska i Seremeta, żądań wysłania premierowicza do więzienia... Ups, zawód! PIS strasznie merytorycznie przynudzał i nawet na wystapienie Kaczyńskiego nie można było liczyć! Tylko Palikot spełnia jego życzenia! A nawet więcej: powiódł on bowiem na pokuszenie Ziobrystów! Grzeszni, nierządni staną się teraz ulubieńcami tych medialnych szejków....

Ośmieszał się na całego minister finansów, Jacek Rostowski, który rżnął głupa, gdy go pytali o proste rzeczy: nie wiadomo w sumie, jak to się stało, skoro nie przez "zapomnienie" (zob. też ostatnie numery "Dziennika Gazeta Prawna"), że przez trzy lata minister finansów, i to jeszcze pośpieszany, dźgany przez NIK,  nie jest w stanie wydać rozporządzenia, bez którego Generalny Inspektor Informacji Finansowej pozostaje papierowym żołnierzykiem w walce z praniem brudnych pieniędzy? No, skoro nie przez "zapomnienie", to znaczy, że specjalnie minister utrzymuje taka lukę prawną, żeby parabanki mogły sobie spokojnie biznesy kręcić?

Ośmieszał się minister Rostowski, gdy błędami urzędniczymi nazywał to, co się działo gdańskiej skarbówce: przez ponad dwa lata Amber Gold nie składało deklaracji CIT i VAT i ignorowało wezwania, aż dopiero w lutym 2012 r., spólka wpłaciła na konto skarbówki ... 12,2 mln zł. I co? I nic! Urzędnicy fiskusa zgłupieli chyba?  Nie wiedzieli, co z tym zrobić? A może to u nich normalen, skoro nic z tym nie rozbili, nie podejmowali żadnej kontroli, a nawet nie żądali sprawozdania finansowego? Acha, przypominam, to są tylko takie "błędy urzędników", paru drobnych śrubek w tej machinie, a machina jest w porządku!

Ośmieszał się minister Rostowski, gdy przedstawiał pomysł "naprawczy" powołania zespołu koordynującego działania urzędów państwowych w zakresie przestępstw finansowych, bo po co jakieś nowo powoływane ciało, kolejna talia synekurek, gdy chodzi o sprawniejsze komunikowanie się, przekazywanie informacji między urzędami? Z dodatkowym ogniwem, z pośrednikeim będzie sprawniej, szybciej? Oto trzeba nam czarownika od finansów sprowadzonego z mglistych Wysp Brytyjskich, by za każdym razem jak jest problem powoływać nowe ciało, nowy zespół, nową komisję? I to ma być owoc myślenia liberałów? To w ten sposób oni chcą ogarnąć parabanki?

Ośmieszał się bolesnie Seremet, prokurator generalny, kiedy do błędów także zaliczał takie zachowania prokuratorów, jak to, że prokurator prowadząca śledztwo w sprawie Amber Gold zabroniła policjantom dokonać przeszukań w siedzibie tej pramidy finansowej (zob. też artykuł Roberta Zielińskiego w "Dzienniku Gazeta Prawna"). Gdy prokurator generalny Andrzej Seremet z taką napuszona powagą opowiada, że to były błędy pojedynczych osobników, że potrzebne są biedakom szkolenia, więcej szkoleń i ekspertyz lepszych biegłych, to doprawdy trudno się nie uśmiać! Ale, jesli blokowanie działań policji i ochrona przestępców  to jest w języku prokuratora generalnego ledwie "błąd", to co musi zrobić, czego się dopuścić taki rejonowy prokurator, żeby go naprawdę napiętnować i ukarać? Może nie ma takiej rzeczy w ogóle?

Ośmieszał się żałośnie premier Tusk, gdy jako receptę przedstawiał postulat zaostrzenia kar za przestępstwa finansowe, podczas gdy to pod dyktando jego rządu zmieniono niedawno przepis o sankcjach za działanie na szkodę spółki. Jak na zamówienie, gdy akurat pewnien znany powszechnie biznesmen z Gdyni był w potrzebie! Absurdalnie wnosił o wzmocnienie niezależności prokuratury, podczas gdy pod jego rządami okazała się ona bardziej dyspozycyjna niż kiedykolwiek dotąd i szeeerokim łukiem omijała firmę, która płaciła jego synowi.  Absurdalnie, bo to jego minister sprawiedliwości Kwiatkowski próbował dyscyplinować sędziów strasząc ich, że jak się wybiją na niepodległośc to będą mieli taki budżet jak prokuratura i nikt, żaden minister ich wtedy nie obroni! Po prostu prokuratorów za budżet wzięli krótko!  A z drugiej strony, to prokuraturze akurat (i służbom policyjnym też) nie więcej jeszcze luzu potrzeba, bo i tak jest całkiem wyluzowana, tylko większej kontroli. Żeby się wzieli do roboty, a nie zajmowali wsłuchiwaniem, skąd teraz wiatr wieje.

A wiatr wieje i wymiata różne cuda, niespodzianki z kątów! Tak, śmiesznie, ale teraz to nagle się różne rzeczy tak niby bez przypadku czyści! Po dwóch latach ocknął się minister pracy,  prosi o łaskawe wyjaśnienia prezesa ZUS w sprawie bezprzetargowego zlecenia na 652 mln zł na usługi informatyczne dla firmy Asseco (dawniej: Prokom) i grzecznie czeka, a gazety go obśmiewają tymczasem (zob. czwartkowa "Gazeta Wyborcza")... Też niezła afera!  Ta sprawa przypomina wypisz wymaluj aferę informatyczną w MSWiA z jesieni ubiegłego roku, ale tam chodziło o NetLine Group, a zdolny funkcjonariusz Andrzej M. podejrzany jest o chapnięcie 3 mln zł  łapówek. Afera za aferą, wszystko zdaje sie sypać!

Dlaczego Tusk zamiast rzeczowych odpowiedzi rzucał niesmacznymi żartami, bez klasy, wchodząc w kłótnie w sposób nie licujący z powagą pełnionego urzędu premiera?  Czyżby stracił panowanie nad nerwami? Jak do tego doszło, że podnosząc głos wyrzucił takie przewrotne samooskarżenie: "mój syn - pewnie wspólnie ze mną, nie żyjącym "Nikosiem", "Masą" i "Kiełbasą" wywoził złoto do Niemiec, na które czekał dziadek z Wehrmachtu"? Brązowe portki! Szybko! Dał się Pan uwikłać w aferę pralni brudnych pieniędzy,  Panie Premierze, ale śmieszne!

 

 

 

 

 

Mieszczuch7
O mnie Mieszczuch7

„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka