Mieszczuch7 Mieszczuch7
1600
BLOG

Laudate prostituum?

Mieszczuch7 Mieszczuch7 Kultura Obserwuj notkę 10

Poszedłem do kina, a wyszedłem z burdelu. W ostatniej scenie filmu meksykańska, zużyta prostytutka pokazuje swe prymitywne rzemiosło, płatny seks na żywo. Była opłacona podwójnie: przez swego klienta i przez Michaela Glawoggera, robiącego film... Czy reżyser filmu "Chwała dziwkom" zachował się jak jeden z klientów, jak ekscytujący się podglądacz, czy jak alfons, który każe nam płacić za te "wrażenia"?  To niewątpliwie rzecz nowa w kinie, by ktoś - nie wiem, czy godny miana artysty - reżysera - płacił po prostu prostytuującym się  kobietom za ich obnażanie się psychiczne i fizyczne przed nim, niewidocznym za kamerą. Czy ten skandalizujący kolejny krok w obnażaniu, wyuzdaniu i ekshibicjonizmie, tworzy jakąś wartość dodaną? Raczej wartość odjętą!

Miła muzyka, ciepłe zdjęcia, niemal balzakowski klimat filmu, delikatna intymność, piękny pozór adoracji kobiecości ukrywa najbardziej prymitywną, zwierzęcą seksualność, rynsztok kipiący ludzkimi wydzielinami. Te same rytuały handlu seksem odbywają się w pod różnymi szerokościami geograficznymi, niezależnie od języków, kultur, wyznawanych religii. Ale to banał.

W tajlandzkich luksusowych salonach, jak słodkie ciastka za szklanymi witrynami, czy w brudzie i smrodzie slumsów  w Bangladeszu, czy w meksykańskim ciemnym zaułku - wszędzie panuje zażarta walka o klienta, o mężczyznę i to, co ma w kieszeniach. Dziwki walczą ze sobą, są zazdrosne, złe i zawistne, bywają bite przez właścielki, brutalnie traktowane przez klientów. Nie mają nawet prawa czuć się ofiarami. W jednej ze scen z bengalskiego ludzkiego mrowiska obdarta ze wstydu może dziesięcioletnia dziewczynka, dziecko przecież,  tłumaczy, że musi, że chce być miła dla klientów, żeby nie zepsuć sobie "renomy" i że ma poczucie winy, gdy dzień mija bez klienta. Inna wylicza swoich klientów danego dnia: jeden młody, drugi beznogi, trzeci siwy starzec, czwarty karzel, a potem było jeszcze dziesięciu... Kobiety młode i starsze myją się, malują, robią fryzury, by się spodobać, by mieć więcej i więcej klientów. Próbują one prowadzić "normalne" życie, traktują  prostytucję jak zwykłą pracę. W Tajlandii "odbijają" karty czasu pracy jak w fabryce. Następuje banalizacja okrucieństwa, cierpienia. 

Klienci kręcą się wokół burdeli, przychodzą i wracają, sami i z kumplami, ojcowie z synami, po kilka razy dziennie, w porze przerwy obiadowej w pracy, przed domową kolacją z żoną i zaraz po niej. Niektórzy bronią się przed agresywnymi, natrętnymi prostytutkami. Wielu żenująco targuje się o niższą cenę, żebrze o parę groszy zniżki. Żonaci przychodzą cichcem, przygarbieni i szybko znikają w dyskretnie zamykanych drzwiach. Niektórzy nakręcają się długo jeżdżąc wzdłuż ulic rozpusty jak polujące drapieżniki. Glawoger dopełnia to wszystko realistyczną sceną  kopulujących psów jakby nie pozostawiając w swym obrazie męskości żadnego marginesu.

Glawogger w każdej ze scen drażni symbolami religijnymi, pokazuje modlące się o klientów "pobożne" bengalki, odmawiające seksu oralnego muzułmanki ze względu na "świętość ust wypowiadających sury Koranu", meksykanki modlące się do Świętej Madonny o lekką śmierć, śmierć z wyboru... Czy ma to być egzemplifikacja tego, że Boga nie ma, skoro pozwala na takie morze nieszczęścia i łez? Czy słabości natury ludzkiej? Religie pełnią u niego raczej rolę dekoracji, martwej natury w tle, a nie żywej wiary, praktyki życiowej - dlaczego? Nie ma w filmie pytania o to, jak musi boleć sprzeniewierzenie się wszystkiemu, co wyniosło się z domu rodzinnego, a co z muzulmanami, których męskość powinna zgodnie z religią przejawiać się w czynieniu kobiety szczęśliwą? Nie, uderzenia w te tony religijne są u Glawoggera jak w puste wiadro, głuche. Jest tu poniżanie  wszelkiej religijności, zdeptanie w niesławie. 

Nie znam poprzednich dwóch filmów Glawoggera ("Megacties" i "Śmierć człowieka pracy"), bez których nie da się być może odczytać, pojąć jakiejś głębszej idei przyświecającej autorowi. A może nie ma żadnej idei, tylko zwykła fotografia najstarszego zawodu świata? Może po prostu autorowi spodobał się przedmiot i chciał go sportretować, bez większych ambicji? Nie, chyba jednak tytuł zdradza coś więcej: "Whores Glory" - Chwała dziwkom, jak podziw zrujnowanej polis, na przykład, Chwala Hiroszimie, Chwała Nike? Chwała wszak jest przynależna jakimś heroicznym wysiłkom, znojom! Zatem Glawogger składa hołd u jaskrawych stóp prostytucji, uniesionych wysoko! 

- Michael Glawogger "Chwała dziwkom", Niemcy/Austria 2011, 114 min., typ: dokumentalny, Kino LUNA (20 PLN) 

 

Mieszczuch7
O mnie Mieszczuch7

„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura